Masaru Emoto to japoński naukowiec który rozpoczął eksperymenty z wodą na początku lat ’90 ubiegłego wieku Użył on fotografii, aby […]
02.10.2020
Jej tytuł był (i wciąż jest) często wykorzystywanym cytatem w rozmowach partnerów poświęconych relacjom w ich związkach. Jest kolejnym potwierdzeniem wielkości filozofii starożytnego myśliciela Sun Tzu i jego dzieła „Sztuka wojny” SUN TZU – podręcznika prowadzenia działań militarnych, który stał się biblią prakseologii.
Żyjący na przełomie VII i VI wieku p.n.e. Sun Tzu zrewolucjonizował sposób myślenia i realizacji celów. Zrobił to z tak głęboką wiedzą na temat ludzkiej psychiki, że skodyfikowane normy i zasady w „Sztuce wojny” są aktualne do dziś. Jego dogłębne zrozumienie natury człowieka i zasad rządzących społecznościami sprawia, że „Sztuka…” nabiera wciąż na aktualności. Podręcznik sztuki wojennej stał się dziełem uniwersalnym, niezbędnikiem każdego przywódcy – politycznego i biznesowego. Opisane w nim zasady mają zastosowanie w polityce, zarządzaniu zasobami ludzkimi i przedsiębiorstwami, marketingu, sprzedaży, sporcie, planowaniu życia i kariery oraz budowaniu zdrowych, szczęśliwych związków.
W odróżnieniu od ludzi żyjących w jego czasach, Sun Tzu był pragmatykiem. Odrzucał brutalność, jako sposób egzekwowania władzy i ostentacyjną dominację, jako model relacji. Były one dla niego niepotrzebną stratą czasu i energii. Ograniczały efektywność.
Bardzo dużą wagę Sun Tzu przykładał też do cech osobistych przywódcy. Według niego samo urodzenie nie predysponowało do geniuszu. Przywódca musiał być wzorem dla podwładnych.
Kolejnym arcyważnym wkładem Sun Tzu w nasz sposób myślenia jest oddzielenie działań krótkookresowych od dalekosiężnych planów. To on, pracując równolegle w twórcami szachów stwierdził, że czasem warto stracić wioskę (piona, mniej dochodowy rynek, zawody sportowe o niższym znaczeniu) by zdobyć twierdzę przeciwnika (zbić króla, podbić chiński rynek, zdobyć medal olimpijski).
Jego wpływ na nasze myślenie jest tak wielki, że skodyfikowane przez niego zasady stosujemy w codziennym życiu (– Pójdę ze Stefanem na obiad do jego rodziców. Poprawię mu tym humor i zgodzi się na te droższe wakacje w Egipcie. – Kupię Irenie tę broszkę. To ją zmiękczy i zgodzi się na tego SUV-a).
Pragmatyzm Sun Tzu to „mniej znaczy więcej”. Odrzucenie gadaniny i związanego z nią samozachytu. To kult działań. Widać to w samej konstrukcji „Sztuki wojny”.
To kanoniczne dla rozwoju ludzi i świata to 13 krótkich rozdziałów, z których wywiedziono pięć podstawowych zasad prowadzenie zwycięskiej wojny. Dziś możemy dodać, że także życia.
Doskonałym kluczem do pełnego zrozumienia Sun Tzu jest świadomość, że był on Chińczykiem oraz podstawowa choćby znajomość kultury i filozofii jego narodu. Tradycyjna filozofia i nauka chińska to poczucie jedności z naturą, poczucie, że jest się jej elementem. Dążenie do harmonii – we wszystkim. Jing i Jang, życiowa energia Qi przepływająca przez cały świat – rośliny, zwierzęta, powietrze oraz nas. Im płynniejszy jej przepływ, tym lepszy rozwój – praca i życie.
Sun Tzu, choć ludzie w jego czasach robili wszystko, by się od zwierząt różnić, swoje spojrzenie na wojnę (a dziś okazuje się, że także skuteczne zasady kierujące życiem społecznym) oparł właśnie na niej.
Jego wojsko to dobrze funkcjonujące stado z – niczym nie ograniczonym – przepływem myśli, energii i poczucia jedności. Nasze życie społeczne, to kolejna odmiana stadnego życia ssaków.
Pewnie właśnie dlatego, wywodzące się z filozofii Sun Tzu zasady przywództwa, często są nazywane zasadami przewodnika stada. Najpopularniejsza z nich, chętnie przywoływana na kursach dla wysokich menadżerów, to zasada wilka lub watahy. Szef/przywódca musi być najlepszy w stadzie. Pod każdym względem. Musi być najsilniejszy fizycznie, intelektualnie i emocjonalnie – najlepszy w tym, czym zajmuje się grupa. Musi też najsilniej występować w chwili, gdy grupa jest atakowana – bronić podwładnych. Ta postawa samoczynnie buduje więź i lojalność – wewnątrz i na zewnątrz grupy, oraz – w większości podwładnych – buduje podświadomą potrzebę „odpłacenia się” dobrą pracą.
„Love Is A Battlefield” śpiewała Pat Benatar. Ale niech to pole bitwy będzie polem kolejnych romantycznych uniesień, a nie ciosów, które zadajemy partnerów. Dla Sun Tzu ta druga opcja byłaby nie do przyjęcia. Zapewne uznałby ją za stratę czasu. Próbowałby poprawić swoje zachowanie, a potem – jeżeli to nie przyniosłoby rezultatów – żołnierzy.
To był naprawdę bardzo mądry facet.
Rafał Pawłowski
Polecane przez nas – Uważaj na uważność