Nasi przodkowie stosowali go do leczenia najczęściej pojawiających się chorób. Obecnie jego cudowne działanie lecznicze uważane jest za efekt placebo. […]
30.07.2019
W 1831 roku Ewę Felińską zesłano na Syberię za spiskowanie przeciwko carowi. Wydawać by się to mogło nieco dziwne, była bowiem Felińska kobietą już poważną, nieco po pięćdziesiątce, matką kilkorga dzieci, z których jedno zostanie nawet w przyszłości biskupem. A jednak istotnie, po śmierci męża, pani Ewa zaangażowała się w Stowarzyszenie Ludu Polskiego Szymona Konarskiego i koniec końców wylądowała na kilka lat w Berezowie. Nie wyszło jej to na złe. Ta szacowna dama, w Polsce myśląca już zapewne o starości, na Syberii zamieniła się w rasowego etnografa, a jej spostrzeżenia odnośnie takich plemion jak Ostiacy, ale też zamieszkujących te okolice Rosjan, są bezcenne. Także te, dotyczące ich diety: Stroganina. Poszukiwana na Syberii ryba żywa lub martwa
„„Latem najulubieńszym przysmakiem Berezowian wszystkich bez wyjątku, jest ryba świeżo wyciągnięta z wody. Pociąg do tej surowej ryby jest tak wielki, że ktokolwiek płynąc wodą, znajomy czy nieznajomy, postrzega rybaków sieć zarzucających, kieruje zaraz łódź w tę stronę, przybija do brzegu, a kiedy sieć zostanie wyciągnięta podziela ucztę z innymi. Wybierając się na rybołówkę, wszyscy należący do wyprawy opatrują się w noże, a skoro sieć z wody wyciągnięta, rzucają się na tę zdobycz, każdy wybiera sztukę upodobaną, a oskrobawszy trochę z łuski pożera kawałki ciepłe, jeszcze drgające, bez soli i chleba” – pisała pani Ewa, przyznając, że sama również skusiła się na ten przysmak, ten jednak stanął jej w gardle, a po chwili wrócił z powrotem do wody. Dodawała jednak, że w ustach poczuła smak „subtelny” i „raczej dobry, niż zły”.
– Jedzenie żywych ryb w całości, w warunkach ekstremalnych, przy dużym mrozie jest wręcz koniecznością – przekonuje dietetyk Iza Czajka – Jedzone na surowo, zachowują większą wartość odżywczą niż mrożone czy suszone. Białka pozostają niezniszczone, podobnie jak witaminy, które pozostają wówczas w optymalnych stężeniach.
Na surowo, znaczy jednak coś nieco innego, niż żywe. I istotnie niewiele jest przekazów mówiących o zjadaniu zupełnie żywych jeszcze stworzeń, nawet na Syberii – choć z punktu widzenia dietetyki nic nie stoi ku temu na przeszkodzie.
Znacznie częściej słyszy się tu o jedzeniu jednak martwych ryb, choć istotnie surowych i, rzecz jasna, z wnętrznościami. Absolutnym syberyjskim hitem jest pod tym względem tzw. stroganina, czyli pokrojona w drobne kawałki i mocno zmrożona ryba, najlepiej z gatunku łososiowatych. Jak wspominała Felińska:
„Jedzą ją zmarzłą, nakrajaną w cieniuchne zraziki. Uwijają się wokół niej bardzo żwawo, strzegąc, aby nie rozmarzła. Niektórzy posypują ją pieprzem, nigdy solą. Jedzą ją z największym żarłoctwem. Skoro wniosą półmisek, goście czy też domowi rozchwytują natychmiast kawałki, aby nie tracić czasu do rozmarznienia, a gospodyni idzie tymczasem przygotować drugi półmisek; i to się powtarza, dopóki goście poczują się dostatecznie nasyconymi tą łakocią”.
Wacław Sieroszewski, który gościł na Syberii kilkadziesiąt lat po Felińskiej, również oceniał stroganinę z najwyższym uznaniem przyznając, że: „jest to pokarm lekki i bardzo pożywny. Z początku cokolwiek oziębia, lecz następnie bardzo rozgrzewa, tak że nawet na silnym mrozie i bez ognia można się rozgrzać. Należy tylko zaraz po spożyciu stroganiny przebiec parę stajań”. I popić gorącą herbatą – dodawał dalej pisarz. Ale koniecznie zabieloną mąką – na Syberii bowiem wszystko musi być pożywne, nawet więc herbata bardziej przypomina zupę.
Wojciech Lada